W ramach cyklu Książka na weekend nasz biblioteczny Przyjaciel Karol Dettlaff poleca swoją ukochaną powieść Mistrz i Małgorzata:
Świat naszych ulubionych lektur składa się z arcydzieł, które połknęliśmy raz – i już do nich nie wracamy, bo wrócić niepodobna, uwiodły nas one – owszem – ale do ponownego czytania niezbyt zachęcają. Za dużo zdradziły za pierwszym razem? Być może.
Bywają wreszcie i takie ulubione przez nas książki, do których wraca się wielokrotnie, za każdym razem odnajdując tak jakby inny rodzaj głębi, za każdym razem bawiąc się pochłanianiem kolejnych stron z równym entuzjazmem.
Jedną z moich najbardziej ulubionych takich lektur, do których ciągle powracam, pozostanie „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa.
„Wszystko będzie jak być powinno. Tak zbudowany jest ten świat” – któż nie zna tych słów? Legendarna „powieść stulecia”, która obrosła niezliczonymi interpretacjami i mitami, przez wielu uważana za najwybitniejsze dzieło literackie XX wieku i jedną z najlepszych powieści wszechczasów (o ile nie najlepszą). Diabelska rozprawa z ateuszami, obłudnikami, egoistami, fałszywymi znawcami sztuki, szpiegami i donosicielami, tchórzami etycznymi oraz każdym systemem totalitarnym. Mało? Ach nie, tego wszystkiego jest znacznie więcej.
Mógłbym godzinami, naprawdę godzinami rozprawiać o Bułhakowskim arcydziele, analizować i interpretować poszczególne fragmenty, motywy, zdarzenia fabularne. Niemniej jednak nie tym chciałbym się z Państwem dzisiaj podzielić (jaka ulga!).
Otóż ta książka jest cudownie napisana. Narrator porywa swoich czytelników na przygodę, jakiej próżno szukać niemal w całej literaturze powszechnej, a przynajmniej niewiele jest takich pozycji, które jakąś sobie tylko znaną wewnętrznoksiążkową magią uwodzą odbiorców w porównywalny sposób. Owo droczenie się z czytelnikiem, zaskakiwanie go na każdym kroku – ups, pardon, na każdym słowie, igranie ze światem tak zewnętrznym, jak i wewnętrznym powieści, jest tajemnicą geniuszu Autora, dodajmy – umierającego Autora, który w pewnym momencie pracy nad powieścią zdał sobie sprawę z tego, że będzie to już jego ostatnia niestety książka. Dlatego też powieść pod koniec jakby nie chciała się skończyć – tak samo jak Woland i jego świta nie żegnają się z innymi bohaterami i samą Moskwą zbyt prędko.
Tak, drodzy Państwo, gdy czyta się Mistrza i Małgorzatę, miewa się dość często takie chwile, w których zdystansowali od tego wszystkiego, co nas codziennie przytłacza, mamy ochotę głośno wykrzyczeć: To jest dopiero coś! A z tym całym naszym światem to do diab… Przed oczyma wyobraźni widzę Michaiła Bułhakowa, jak patrzy na nas w tym momencie z politowaniem i głębokim barytonowym głosem wymawia słowa ostrzeżenia: „Nie skażitie, oj nie skażitie…”
Zachęcamy do lektury i zapraszamy do nas!:)
Przypominamy, że w dniu jutrzejszym (sobota) Biblioteka jest otwarta od 9:00 do 13:00.