Po pierwsze, to najpopularniejsza powieść Juliusza Verne’a – nazwiska polecać specjalnie nikomu nie trzeba. Autor słynnych powieści podróżniczych, fantastyczno-naukowych, historycznych, kryminalnych, a także sztuk teatralnych oraz wierszy. Dodajmy, że książka „W 80 dni…” po raz pierwszy została opublikowana w 1872 r., niedługo po otwarciu Kanału Sueskiego (1869 r.) łączącego Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym – owo otwarcie, eliminujące potrzebę opływania Afryki, znacząco przyczyniło się do powstania powieści.
Po drugie, to prawdziwe arcydzieło gatunku – powieść awanturniczo-przygodowa, której zarówno warstwa awanturnicza, jak i przygodowa są pierwszorzędne.
Po trzecie wreszcie – styl! Jak na francuską literaturę przystało, styl rzuca się w oczy od pierwszego zdania i towarzyszy nam przez całą niezwykłą podróż, jaką wspólnie z bohaterami odbywamy, żeby… wygrać niecodzienny zakład popełniony przez angielskiego dżentelmena. W całej książce nie ma ani jednego zbędnego zdania! Wydawać by się mogło, że 80 dni to wystarczający czas, by zasypać dzieło zbędnymi i nudnymi opisami czy dialogami wlekącymi się iście żółwim tempem i ku czytelniczej zgrozie, popełnić kilka mało istotnych wątków pobocznych, które sztucznie wydłużą lekturę, ale sprawią, że tomiszcze wydawać się będzie zacniejsze – nic z tych rzeczy! Wartka i pełna niespodziewanych zwrotów akcja gna tak do przodu, że ledwo się zorientujecie, a już wylądujecie w Indiach, ratując przy okazji piękną i skromną Hinduskę, mającą spłonąć na stosie wraz ze swoim zmarłym mężem radżą Bundelkhandu.
Dodajmy, że po czwarte – bohaterowie: czyli mieszanka angielskiej flegmy i drobiazgowej dokładności z francuską emocjonalnością i spontanicznością oraz hinduskiej pokory wobec świata i jego tajemnic – to melanż, na który skusić się powinien każdy szanujący się czytelnik Biblioteki Publicznej Gminy Kosakowo i który na długo pozostaje w pamięci. Właściwie na zawsze.